Tym razem wspominam sobie już nie wpis „10km zaliczone” a ten ostatni dotyczący osiągnięcia czyli „20km zaliczone”:
Wczoraj (07.02.2018) udało mi się osiągnąć mój kolejny cel w bieganiu. Przebiegłem 21km, miałem odpowiednią motywację no i odpowiednią ilość energii. Po 16km miałem kilka chwil zwątpienia w których najłatwiej jest się poddać i zatrzymać, ale na szczęście udało mi się to przemóc.
Jakie to fajne uczucie pisząc teraz ten nowy pod tytułem „30km zaliczone”. Minęło prawie 6 miesięcy, od osiągnięcia 20km dystansu do dzisiaj biegałem przeważnie po ~14km i kilka razy po 22km o czym nie wspominałem tutaj bo uznałem że to nic nadzwyczajnego. Najważniejszy wg mnie jest ten pierwszy raz, kiedy przekracza się pewną barierę i osiąga kolejny cel który automatycznie mobilizuje mnie do następnego.
20km nie na co dzień
20km mogę biegać, lubię i mam kilka fajnych tras, ale to wyzwanie na „raz w tygodniu lub dwa” jeśli chodzi o mnie. Może kiedyś będzie to na co dzień hmmm? Trzeba zostawić trochę siły na inne obowiązki. Na co dzień jest to minimum 8km, przeważnie 10+km z samego rana. Jestem na takim etapie uzależnienia że kiedy nie pobiegam to mój dzień jest trochę „smutny”.
Pierwsze 30km dziś zaliczone
Nina od dłuższego czasu przygotowuje się do Maratonu Warszawskiego 2018 i kilka dni temu pomyśleliśmy sobie aby zrobić te 30km w niedzielę. Faktem jest to że np 10km i te powiedzmy 20km czy 30km różnią się od siebie bardzo. Te pierwsze biegnę szybko, na 20km to już na spokojnie a dzisiaj no cóż też na spokojnie chociaż pod koniec miałem apetyt na dobicie do 40km. No ale cel był 30km, Nina nie chciała tak więc zostalismy przy 30km ale z „paleniem gum” na końcu. 200m przed metą daliśmy wszystko z siebie, prędkość i siła była!
Za dwa tygodnie
Tak, za dwa tygodnie mamy cel na 40km. Trasa już dobrze znana i obmyślona, po tym biegu (jeśli tego dokonam) zastanowię się nad maratonem… Pożyjemy, zobaczymy 🙂
