14 PZU Półmaraton Warszawski 2019

, , ,

To już nasza druga wyprawa do stolicy w ciągu ostatnich miesięcy. Pierwszy raz to było jeszcze w 2018 roku specjalnie na 40 PZU Maraton Warszawski (30 wrzesień). Tym razem naszym celem był Półmaraton Warszawski, również organizowany przez PZU który odbył się dnia 31.03.2019. Bardzo miło wspominam maraton i szczerze mówiąc nie mogłem się doczekać chwili kiedy znów pobiegamy sobie po Warszawie.

No to w drogę

Wsiedliśmy do samolotu i fruuu 😉 byliśmy w stolicy przed południem, pogoda niezbyt fajna – totalne zachmurzenie i zimno. Ale to nam nie przeszkadzało, mieliśmy jeszcze cały dzień na przechadzki po mieście.

Pogoda znacznie się poprawiła już po południu, było słonecznie. Po zainstalowaniu się w hotelu wybraliśmy się po odbiór naszych numerów. Za pierwszym razem, we wrześniu wszystko działo się szybko. Nie mieliśmy wiele wolnego czasu i w sumie nie wiedzieliśmy co nasz czeka, jak będzie wyglądać bieg i jego organizacja, trochę też pobłądziliśmy. Teraz było zupełnie inaczej, był czas na wszystko, totalny luzik. Po odbiorze numerów pospacerowaliśmy trochę po stolicy, staraliśmy się unikać jakiegokolwiek transportu publicznego aby jak najwięcej połazić.

Jako że jestem fanem retro klimatów, moją uwagę podczas spaceru przyciągnął szyld na którym widniał tekst „Bazar Różyckiego”. Poszliśmy tam i szczerze mówiąc oboje mieliśmy wrażenie przeniesienia się w czasie. Myślałem że takie rzeczy już nie istnieją w tak wielkim mieście jak Warszawa. Stare, drewniane baraki, specyficzny zapach, zapełnione na maksa „pierdołkami” stoły i pełno powywieszanych ubrań, koszul, spodni… Ostatni raz widziałem coś takiego gdy miałem może z 10 lat. Otwartych chatek nie było zbyt wiele bo to była sobota. Wróciliśmy tam jeszcze w poniedziałek, ale 1-ego kwietnia było to samo. Ciekawe jak jest w tygodniu? Pod wieczór pojedliśmy trochę dobrych kalorii i w kimę, nadeszła niedziela.

14 PZU Pół Maraton Warszawski – Niedziela 31.03.19

Najważniejszy dzień podczas tego wyjazdu. Po lekkim śniadaniu w hotelu wsiedliśmy do tramwaju i byliśmy na miejscu. Po drodze oczywiście spotkaliśmy pełno biegaczy którzy wybierali się w to samo miejsce 🙂 Bardzo łatwo ich rozpoznać, przeważnie wszyscy mieli biały plastikowy worek/plecak na plecach z logo wydarzenia. Na miejscu przepiękna atmosfera, tętniło energią i motywacją. Świetna muzyka, wszyscy pozytywnie nastawieni.

Na miejsca, gotowi, START!

Byliśmy gdzieś w połowie całego skupiska biegaczy, po ogłoszeniu startu minęło jeszcze z 1-2 minuty zanim doszliśmy do startu, a później już bieg, na spokojnie. Zagęszczenie na starcie jest maksymalne więc na nic zdadzą się tu prześcigi. Miałem jak by déjà-vu, znów biegłem po Warszawie 🙂 Świetna atmosfera, na prawdę super przeżycie. Jak zwykle w takiej sytuacji napiszę że nie ma co pisać wiele, to trzeba przeżyć i już. Biegniesz, podziwiasz nowe widoki, trasy. Jak jest świetna pogoda to już w ogóle git. Masz wokół siebie ludzi z tej samej „branży”, jest ogromna motywacja. Pozytywna energia i publiczność która niesamowicie dopinguje i dodaje w ten sposób energii. Wiesz po co biegniesz, aby dobiec do mety bo wiesz że dasz radę – nie ma innej opcji.

To nie była kwestia czasu

Tym razem czas nie miał dla nas większego znaczenia. Ona chciała biec swoim wolniejszym tempem, ja chciałem trochę szybciej ale finalnie doszliśmy do wspólnego porozumienia. Podjęliśmy decyzję że biegniemy razem. Bez względu na czas, ma być bieg dla przyjemności. Od startu do mety i tak też się stało, metę przekroczyliśmy razem trzymając się za ręce i susząc protezy 😀 Super klimat, dostaliśmy swoje zasłużone medale a ja zacząłem się rozglądać za moim ulubionym deserem po takim biegu – piwko. Oczywiście bezalkoholowe rozdawali.

Czas na odpoczynek i ucztę

Tradycyjnie już planujemy przed każdym większym biegiem ucztę w postaci konkretnego jedzenia śmieciowego – raz na jakiś czas można 😉 Mam tu na myśli frytki, pełno majonezu i ketchupu. Kalorie jakoś uzupełnić trzeba. Po Maratonie Warszawskim we wrześniu 2018 to była góra frytek a teraz gościliśmy w barze mlecznym, nostalgicznie było i smacznie.

Kolejny dzień (poniedziałek primaaprilisowy) zleciał na tułaniu się po Warszawie, głównie zwiedzanie a potem kierunek dom. To były super fajne 3 dni w Warszawie.

Nasze pierwsze koszulki

Trzeba wspomnieć też o tym że po ponad pół roku zrobiliśmy w końcu nasze koszulki, trochę długo to trwało. To był nasz pierwszy oficjalny bieg podczas którego paradowaliśmy w koszulkach z naszym logo i adresem bloga NaBiegu.pl 😀

No to jak? Biegamy? Nie ma co zwlekać! 🙂 Do następnego!

Menu

Nasz blog używa plików cookies. Więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close