W prawdzie przysłowie brzmi inaczej ale dzisiejsze okoliczności podczas biegu spowodowały że tak sobie właśnie pomyślałem. Mieliśmy w planie zrobić dzisiaj 20km trasą przy rzece ale wyszło nieco mniej. Wiatry o prędkości dochodzącej do 110km/h były konkretnie odczuwalne. W pewnych momentach nie dało się biec, wydawało się że jest się w miejscu. Do tego deszcz i spadające gałęzie z drzew. Nasza trasa z punktu A do B była całkiem fajna, wiatr nam pomagał ale już z punktu B do A było gorzej, oczywiście wiedzieliśmy co nas czeka. Był to pierwszy raz kiedy miałem okazję biegać w takich warunkach. Wcześniej parę razy biegałem pod wiatr i z wiatrem (nawet często) ale nie z takim cyklonem jak dzisiaj.
Niektórzy nie lubią takich „przeciwności losu”, faktycznie nie jest to przyjemne jeśli z założenia biegniemy dla relaksu. Mi to odpowiadało i potraktowałem to jako bonus wysiłkowy, nie ma co wymiękać. Bieg był trudny, wysiłek dużo większy, zmęczenie również. Teraz czas na odpoczynek niedzielny 😉