40 Maraton Warszawski

, , , ,

42,195 wcale nie takie straszne…

Po kilku miesiącach przygotowań i tygodniu wyrzeczeń przyszedł czas by zmierzyć się ze swoimi słabościami w Maratonie. Kto by pomyślał że kiedyś do tego dojdzie?! Było 20km, 30km no to i 40km się przebiegnie nie? Nie ma innego wyjścia – takie było założenie, przebiec, przejść a nawet jak trzeba będzie to się przeczołgać przez metę…

Mam tak samo jak Ty miasto moje a w nim

Warszawa się zmieniła, rozrosła, zakwitła, stała się nowoczesna i interesująca. Różnorodność kulturową (możne jeszcze nie w takim stopniu jak w Brukseli czy Paryżu) widać gołym okiem. Jesień w mieście wydaje się być nawet przyjemna a obecność drzew i zadbanych rabatek zachęca do spacerów.

Odbiór pakietów w Pałacu Kultury i Nauki w Stolicy

Ludzie mówią rożne rzeczy o tym budynku, m.in że to pamiątka po komunie etc, w nosie to mam, mi się ta konstrukcja podoba szczególnie na tle zachodzącego jesiennego słońca… A więc 29 września odebraliśmy numery startowe, TAK ODEBRALIŚMY bo On w ostatniej chwili zdecydował się na bieg – oczywiście nie odbyło się bez przygód, (myślałam że On eksploduje, kiedy dziewczyna na którą w punkcie wydawania numerów – trafiliśmy nie mogła odnaleźć Jego numeru – ja na pewno już dawno bym to zrobiła:). Po 45 minutach oczekiwania On dostał inny numer startowy niż ten który został mu przypisany z innym kolorem strefy startowej i o wiele niższy niż mój (trochę mu zazdrościłam, że dostał taki numer – oczywiście nie powiedziałam mu o tym!)

Ostatnie przygotowania

Po odbiorze numerów chcieliśmy się „zrelaksować”… niestety na dworcu centralnym obowiązuje całkowity zakaz sprzedażny napojów alkoholowych (WTF?), ale dla nas nic nie jest niemożliwe… w hotelowym barze kupiliśmy dwie butelki niemieckiego piwa – 35 złotych za dwie sztuki! Owszem myśl że nie powinniśmy pić przed biegiem przebiegła mi przez głowę – jednakże pragnienie zwyciężyło 🙂 i chyba dobrze zrobiliśmy bo spało nam się dobrze.

To już za kilka godzin

W niedzielny wczesny poranek (godz. 5:30) schrupaliśmy kilka wafli ryżowych wypiliśmy kawę, sprawdziliśmy stroje, buty, zapakowaliśmy odżywki, wodę i batony energetyczne i czekaliśmy na odpowiednią godzinę by wyruszyć na START. Chłodny poranek, dużo słońca, piękne widoki i pełen luz. Nawet podroż autobusem i zmieniona organizacja ruchu w Warszawie z powodu Maratonu nie zaburzyła nam spokoju.

Nowe miasto

Około godziny 8:30 oddaliśmy swoje rzeczy do przechowalni. Rozgrzewka, pogaduszki no i od roku wyczekiwany start. Początek jak zwykle powolny zanim doszliśmy do rzeczywistej linii startu minęło z 10 minut:), po drodze mijaliśmy Spartan, Królewny, młodych i tych trochę starszych biegaczy. Atmosfera była naprawdę gorąca i niezwykle przyjacielska. Doping polskich kibiców jest nie do przebicia – biegaliśmy w rożnych zawodach ale mam wrażenie że tylko Polacy wiedzą jak wspierać biegaczy. Podczas Maratonu widziałam że potrafimy się zjednoczyć i dodawać sobie otuchy, mimo dzielących nas poglądów , wyznań itp. Aż się chciało biec.

Maraton to 42 kilometry

W Belgii jak rozmawiam ze znajomymi i mowie im że biegnę w Maratonie, wszystkim się wydaje że będę biegła trasę powyżej 10 km:) dopiero po tym jak wyjaśniam że biegnę w prawdziwym Maratonie, wytrzeszczają gały i zaczynają się dopytywać o powody itp. Jak już wcześniej wspominałam biegałam już 20 i 30 km, wiedziałam więc jak moje ciało będzie się zachowywało na tych dystansach. I tak też było w praktyce, miarowy oddech odpowiedni puls, żadnych boli ni skurczy – wspaniale, non stop z uśmiechem na ustach i chęcią do rozmowy.

Czy ja już do końca zbelżalam

Po 20 kilometrze czułam się zadziwiająco dobrze oddech i puls w normie zapas energii co najmniej na 15 km w rezerwie. Czułam się naprawdę dobrze; – On też. Pamiętam o czym wtedy myśleliśmy, co jeszcze ciekawsze mieliśmy siły żeby o tym gadać, reakcja wymijanych przez nas ludzi była bezcenna. Oboje głośno myśleliśmy o tym że po biegu już w domu zrobimy sobie FRYTKI ale takie prawdziwe, w oleju i z majonezem… tak jak jedzą je Belgowie:) mniam… kilka godzin później zmęczeni po 150 km jeździe samochodem i zakupach w Biedronce (ostatnia niedziela miesiąca wiec sklep otwarty) zjedliśmy wyczekiwane frites 🙂

Ostatnia Prosta

Problemy zaczęły się na 38 kilometrze, nagła sztywność nóg i ostre hamowanie, próbowałam sobie wmówić że jeszcze tylko 20 min biegu i przekroczę upragnioną metę. Było ciężko, tym bardziej że mój mnie na 32 km zostawił i do mety musiałam sama siebie dopingować oraz skupiać na tym by się nie przewrócić. Ostatni kilometr, jeszcze trochę jeszcze max 3 minuty, widzę już METĘ, staram się jak mogę widzę po obu stronach ludzi którzy krzyczą coś do mnie, nie za bardzo wiedziałam co krzyczeli, starałam się skupić tylko na zachowaniu równowagi i zbliżającej się MECIE…

4:00:44

Jakie to uczucie jak po raz pierwszy przebiegniesz 42 km? Ja płakałam z radości że to JUŻ, że dałam rade, że przebiegłam o 30 min szybciej niż zakładałam. Zaczynasz wierzyć w swoje możliwości, bo jak dałaś radę, na królewskim dystansie to uda Ci się wszystko czego chcesz.

Plany na przyszłość

W maju 2019 w Namur organizowany jest po raz drugi w historii tego miasta – Maraton. Zagnij czy pobiegnę?

Menu

Nasz blog używa plików cookies. Więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close